Geoblog.pl    minirtw    Podróże    mini RTW    Daleko od szosy
Zwiń mapę
2009
24
cze

Daleko od szosy

 
Tonga
Tonga, Nuku‘alofa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 45657 km
 
Wylądowawszy poprzedniego wieczoru na lotnisku wielkości sporego garażu ogarnęło nas lekkie przerażenie, szczególnie, że nie mieliśmy nic zarezerwowane, a spotkani Duńczycy na wieść o tym patrzyli na nas jak na szalonych. W głowie kołatała mi nazwa jednego z zamieszczonych w Lonley Planet schronisk i na szczęście przed „lotniskiem” znaleźliśmy busik, który za sporą niestety kwotę dowiózł na miejsce. Jechaliśmy przez ciemne, z rzadka oświetlone ulice, wyglądające raczej jak wioski niż przedmieścia stolicy. Na miejscu dość szybko przekonaliśmy się, że w kwestii noclegów stosunek jakości do ceny wypada na Tonga bardzo mizernie. Był to najdroższy nocleg od początku podróży, a warunki były naprawdę kiepskie. Stwierdziliśmy jednak, że dzisiaj musimy przecież gdzieś spać, a jutro znajdziemy coś lepszego.
Tak więc wstaliśmy wcześnie rano i ruszyliśmy „w stolicę” w poszukiwaniu informacji turystycznej. Zamiast informacji znaleźliśmy biuro podróży, w którym korpulentna i mająca wszystko w nosie Tongijka, na pytanie o noclegi przy plaży rzuciła nam segregator z wymiętymi kartkami i powiedziała, żebyśmy sami sobie coś wybrali. Hmmm… Większość ceny miała niczym z kosmosu- idące w setki dolarów za noc. Z reszty oferty wybraliśmy jedyną nazwę, która wcześniej obiła nam się o uszy „Good Samaritan”. Przy plaży, cena niezła, szkopuł polegał na tym, że znajduje się na samym końcu wyspy. Jak tam dotrzeć? Znudzona Tongijka mówi, że można autobusem lub taksówką.
Autobusy na Tonga to temat na dłuższą dygresję. Należą one do prywatnych osób i jeżdżą gdzie chcą i kiedy chcą. Nie ma żadnego rozkładu jazdy- jak przyjedzie, to będzie i w taki oto sposób można czekać z godzinę. Co więcej autobusy jeżdżą od 6 rano do 16.30, więc każda podróż musi zaczynać się skoro świt, by nie utknąć w jakiejś dziurze. Nie ma również żadnych wyznaczonych przystanków (oprócz stacji początkowej w Nukualofa) i potrafią one zatrzymać się kilkanaście razy w jednej wsi, by zabrać stojących w odległości co 50 metrów pasażerów. Autobusy, co ciekawe zawsze są pełne, strasznie stare, brudne i powolne. Jedyną nową ich częścią są solidne głośniki, które sprawiają, że autobus słychać zanim jeszcze się pojawi. Kto i gdzie siedzi w tongijskich autobusach nie jest rzeczą przypadkową- panuje sformalizowany system hierarchiczny, którego obserwacja jest zdecydowanie ciekawsza niż widoki za oknem. Niestety nie do końca udało nam się rozgryźć kto komu powinien ustąpić miejsca, gdyż często ustępowano go np. młodym mężczyznom. Dla samych Tongijczyków było to jednak absolutnie naturalne i oczywiste. Biali turyści, zwani przez miejscowych palangi – „ludźmi z nieba” należą do grupy uprzywilejowanej i zawsze (po wielu roszadach) znalazł się dla nas miejsce.
„Dobry Samarytanin” okazał się ośrodkiem-widmo, znajdującym się z 5 kilometrów od jakichkolwiek osiedli ludzkich, w którym oprócz wylegujących się przy stołach recepcjonistki i kucharki nie zastaliśmy żywej duszy. Początkowo nie wiedząc o tym, zachęceni widokiem przyjemnej plaży postanowiliśmy tu zostać, pomimo fatalnych i nietanich warunków mieszkaniowych. Stwierdziliśmy, że kilka najbliższych dni spędzimy nad wodą, jednak już po 15 minutach plażowania przekonaliśmy się, że będzie to niemożliwe: wiatr był na tyle zimy, że leżeć trzeba było w bluzach.
O 16.30 do pokoju zapukała recepcjonistka i spytała czy chcemy cokolwiek, bo jeśli nie to one idą do domu. Zostaliśmy sami w tym przerażającym miejscu. O 18 zrobiło się ciemno i po dwóch godzinach nasłuchiwania wszelakich szumów i szelestów wiedzieliśmy jedno: rano wracamy do ludzi, do stolicy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
BPE
BPE - 2009-06-29 09:29
I pomyśleć, że w wyobraźni takie wyspy to dla większości raj - a tu takie rozczarowanie !!!
 
minirtw
minirtw - 2009-06-30 02:05
Czy rozczarowanie? W sumie nie: kiedy pogodziliśmy się z faktem, że nie będziemy wylegiwać się na białym piasku pod palemką, zaczęliśmy dostrzegać uroki tego miejsca. Tu czas płynie po tongijsku- trzy razy wolniej, internet nie działa kiedy pada deszcz (bo woda zbiera się w talerzu satelitarnym), a konstytucja zakazuje w niedzielę nie tylko pracować, ale także uprawiać sporty.
 
tonik
tonik - 2009-07-01 11:50
Hej hej :)

Nie ma co się łamać - w końcu jesteście NA TONGA a nie w Poznaniu :). Swoja drogą - nazwa hotelu "dobry samarytanin"... może na Tonga ironia jest ważną częścią codzienności ;)
 
asiaileszek
asiaileszek - 2009-07-02 23:43
No i „palangi” zaczęły zbierać doświadczenia…Jak się okazuje, Azja w porównaniu z Tonga to całkiem sympatyczna kraina. Czym tłumaczyć taki styl bycia i sposób funkcjonowania tego państwa?
Klimat też nie był Waszym sprzymierzeńcem...
Zdjęcie Daniela z czerwoną fasolą(?) robi furrorę ale i wzbudza delikatne współczucie wśród oglądających:-) Generalnie, chyba nadrabiacie trochę minami:-)
Straszne zad….e to Tonga, chyba jedyny jasny punkt tej wyspy to Wasza obecność!
 
 
minirtw
Daniel Drążkiewicz i Martyna Kołodziejska
zwiedził 8% świata (16 państw)
Zasoby: 107 wpisów107 267 komentarzy267 1375 zdjęć1375 1 plik multimedialny1
 
Moje podróże
31.01.2009 - 09.08.2009