Geoblog.pl    minirtw    Podróże    mini RTW    Gniew oceanu
Zwiń mapę
2009
30
maj

Gniew oceanu

 
Australia
Australia, Sydney
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 39231 km
 
Pobyt w Australii mieliśmy zakończyć mocnym akcentem, czyli wyprawą na wieloryby. Dokładniej rzecz ujmując na humbaki, które od połowy maja kierują się znad Antarktydy ku północy, by w cieplejszych wodach rozpocząć sezon godowy i po pół roku powrócić już z małymi- zaledwie 2-tonowymi wielorybiątkami na zimniejsze wody.
Statek, a raczej stateczek wycieczkowy wyruszał z Sydney. Zostaliśmy przez panią w biurze lojalnie uprzedzeni, że „może trochę bujać” i że ona wszystkim o słabych żołądkach podróż tę dzisiaj odradza. Jako że my żołądki mamy ze stali, a co ważniejsze nie mogliśmy czekać, postanowiliśmy wykupić rejs z gwarancją zobaczenia wielorybów. Co prawda gwarancja polegała na tym, że jeśli wielorybów się nie zobaczy, to można kolejny raz popłynąć za darmo, ale byliśmy dobrej myśli.
Wraz z nami na statek wsiadło z dwadzieścia osób, w tym niewielka, bo zaledwie 6-cio osobowa grupa Chińczyków. Harmidru, jak to Azjaci mają w zwyczaju, robili za 20, biegając od burty do burty i pstrykając setne zdjęcie z tym samym widokiem. Ten jakże irytujący stan rzeczy już wkrótce miał się diametralnie odmienić. Matka natura okazała się silniejsza niż azjatycka potrzeba dokumentowania każdej chwili.
Dziś już wiemy, że jeśli pracownicy firmy wycieczkowej fatygują się z telefonem do każdego uczestnika i odradzają rejs, coś musi być na rzeczy. Kiedy tylko opuściliśmy spokojne wody zatoki Ocean pokazał pazurki. Znaleźliśmy się na falach sięgających często 4 metrów wysokości. Rozpoczęła się ostra jazda bez trzymanki raz w górę, raz w dół, raz w lewo, raz w prawo. Pośród pasażerów rozpoczęła się ostra rywalizacja na ilość zużytych „torebek chorobowych”. Chińczycy już po kilku minutach zostawili peleton daleko w tyle kończąc z wynikiem sześciu zużytych worków. Na osobę :) Radość reszty przyglądającej się temu wycieczki nie miała końca.
W nas natomiast obudził się mały kinomaniak: Danielowi jako żywe stanęły przed oczami sceny z „Gniewu oceanu”, ja natomiast, pomna na tragedię Titanic’a, postanowiłam przeliczyć ilość miejsc w szalupach ratunkowych.
Pomimo trzech godzin spędzonych na rozbujanym morzu i setek zużytych woreczków, żadnemu z członków załogi nie udało się wypatrzeć humbaków. Kapitan zarządził powrót, a my dostaliśmy dwa bilety na kolejny rejs. Hmmm… ciekawe kiedy je zużyjemy…
Aby nasza relacja była pełna postanowiliśmy pod koniec rejsu zapytać kapitana ile mieliśmy dzisiaj stopni w skali Beauforta. Uzyskaliśmy fachową odpowiedź, że 16, ale w skali Celsjusza, a on nie potrafi przeliczyć :D Może ktoś z Czytelników potrafi?
Australię- nasz prywatny raj na ziemi opuszczamy z silnym przekonaniem, nie, z pewnością: my tu jeszcze wrócimy!!! Do tych niesamowitych krajobrazów, niesamowitych zwierząt, a przede wszystkim do tych niesamowitych, pogodnych i serdecznych ludzi.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
BPE
BPE - 2009-06-04 07:45
Skoro fale miały po 4 m to według mojej wiedzy sprzed lat stan morza był 4 (w skali Beauforta), ale siła wiatru mogła być dużo większa. Ja przeżyłam rejs małym jachtem przy falach 6-metrowych, ale choć choroba morska jest mi obca nie było wesoło....(ponoć mamy zepsute błędniki skoro nam nic nie jest - zdrowy człowiek powinien używać woreczków:-))) Wolę jednak być "zepsuta".
 
asiaileszek
asiaileszek - 2009-06-05 21:42
Jak miło, jeszcze jesteśmy w Australii:-)
Lubicie mocne przeżycia więc i ta wyprawa na wieloryby wpisuje się w Wasz profil podrózy. Tyle, że chyba nie takich wrażeń się spodziewaliście…Fale o wysokości 4 m to jakieś 7 st. skali Beauforta ( wg. Wikipedii)…kolejny 8 to już sztorm. Nie dziwi więc dość dramatyczna w treści opowieść i ilość zużytych woreczków, która mogłaby dla „szczurów lądowych” być łatwiej zrozumiałą skalą stanu morza..:-)
Martynka jak zwykle podeszła do tematu pragmatycznie licząc miejsca w szalupach, a Daniel, jak to Daniel – uruchomił wyobraźnię na maksa… Ot, ostatni taki duet:-)))
Już w poprzednim wpisie wyraziliśmy opinię, że i nam jest żal rozstawać się z tym kontynentem, ale trudno, ruszajmy dalej. Na pewno tu wrócicie a i nam narobiliscie apetytu aby zobaczyć na własne oczy taką tęczę na operą…
 
 
minirtw
Daniel Drążkiewicz i Martyna Kołodziejska
zwiedził 8% świata (16 państw)
Zasoby: 107 wpisów107 267 komentarzy267 1375 zdjęć1375 1 plik multimedialny1
 
Moje podróże
31.01.2009 - 09.08.2009