Aż chciałoby się napisać, że obudził nas szum oceanu! Niestety byłaby to fikcja literacka, którą w tych relacjach staramy się ograniczać do minimum :) Obudził nas jazgot podniecenia chińskich turystów, którzy z częstotliwością wycieczka co kwadrans wylewali się z autokaru na parking (który okazał się również punktem widokowym), piszczeli z zachwytu, wyciągali swe nowe lustrzanki cyfrowe i strzelali setki zdjęć. Niektórzy poszli o krok dalej. W dobry humor wprawiła nas pani, która przed obiektywem kamery odprawiała taniec mewy na skraju urwiska.
Widok jednak wart był tych wszystkich zachwytów. Podobnie jak znaleziona dalej, niemal przez przypadek „Blow hole”, czyli w wolnym tłumaczeniu „dziurka wytryskiwaczka”- skała w taki sposób przez naturę wydrążona, że wpływającą wraz falą wodę kierowała wprost w powietrze. Efektem zjawisko to do złudzenia przypomina tryskający gejzer. Podobno, przy wzburzonym oceanie, potrafi wyrzucić wodę na wysokość 60 metrów. Tego dnia ocean był niestety dość spokojny i słup wystrzeliwanej wody miał „jedynie” około 15 metrów. Tak czy tak robił niesamowite wrażenie. Poruszeni dogłębnie tak pięknymi okolicznościami przyrody postanowiliśmy wypróbować możliwości naszego nowego dwupalnikowego cudu i zrobić spaghetti.