Geoblog.pl    minirtw    Podróże    mini RTW    Everybody was surfing, ok, almost everybody…
Zwiń mapę
2009
27
kwi

Everybody was surfing, ok, almost everybody…

 
Australia
Australia, Helensburgh
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 32423 km
 
Dzisiejszego dnia wstaliśmy jak zwykle za późno. Widocznie kanapa Matta jest zbyt wygodna. Zanim jeszcze zdążyliśmy zjeść śniadanie do drzwi zapukała nasza zmienniczka do okupacji kanapy- Matt zrobił ze swego domu przytulisko dla ubogich obieżyświatów. I jak większość couchserferowych gospodarzy jest lekkim dziwakiem. W pozytywnym tego słowa znaczeniu. Na podwórku ma trzy motory, a czwarty-najukochańszy- trzyma w … kuchni. Nic dziwnego, że rzuciła go dziewczyna i teraz mieszka ze swoimi „dziewczętami”- 13-letnią Rosie i 11-letnią Tess, czyli dwoma sympatycznymi, artretycznymi psiakami.
Z domu udało nam się wyjść około 11 i od razu zrobiło się nerwowo. W planach mieliśmy bowiem odbiór campervana, a następnie, na godzinę 13, lekcję surfingu na słynnej Bondi Beach. Jak byśmy tego nie liczyli w żaden sposób nie udawało nam się być na plaży na czas, a lekcja już zarezerwowana i opłacona- zwrotów nie ma. Objuczeni naszym całym dobytkiem postanowiliśmy się rozdzielić- Daniel jedzie surfować, a ja zostawić swój plecak w wypożyczalni. W drodze stwierdziłam jednak, że ta wiekopomna chwila: Daniel w czarnej obcisłej piance walczący z własnymi słabościami wobec potęgi oceanu, nie może pozostać nieudokumentowana i natychmiast po zostawieniu plecaków ruszyłam ku memu lubemu. Potęga oceanu tego dnia była mierna- falki ledwie sięgały pasa, jednak Daniel stanął na wysokości zadania i zapewnił mi niezły show :)
Po dwóch godzinach wzlotów i upadków (dla dociekliwych: WZLOTU i upadków) ruszyliśmy przywitać się z naszym nowym towarzyszem podróży: campervanem. Jest to 15-letnia Toyota Hiace przerobiona domowymi sposobami na samochód campingowy. Ma łóżko, zlew, kuchenkę, lodówkę, mikrofalówkę, a nawet odtwarzacz DVD! To w połączeniu z niezłą siecią publicznych toalet zapewnia wszystko co jest niezbędne do obozowania na dziko. Auto tego gabarytu nie należy niestety do najzwinniejszych na drodze. Daniel pieszczotliwie określa je USS Enterprise.
W ten oto sposób rozpoczynamy naszą australijską pętlę uderzając na południe. Jako że późne popołudnie nie sprzyjało długim podróżom postanowiliśmy wyjechać trochę za Sydney i znaleźć parking gdzieś nad oceanem. Po 70 kilometrach zaciągnęliśmy hamulec na jednym z przydrożnych parkingów. Kiedy wysiedliśmy po raz pierwszy w życiu przekonaliśmy się dlaczego Droga Mleczna ma taką właśnie nazwę. Rozświetlający taflę oceanu księżyc nie zdradzał jednak wszystkich uroków tego miejsca. Te dane nam było odkryć dopiero następnego ranka.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
asiaileszek
asiaileszek - 2009-04-29 23:59
Tradycyjnie trafiliście na fajnego gościa tym bardziej, że ze swoim dziwactwem szczególnie nam bliski…
Natomiast historia narodzin nowego surfera była dzisiaj tematem głównym w grupie LAO.
Widzimy szaloną determinację Daniela i wyraz twarzy świadczący o doniosłości tej chwili a zdjęcia i opisy są tendencyjnie opracowane przez Martynkę, aby pomniejszyć znaczenie tego wydarzenia:-) Nie wiemy też dlaczego Martynka robiła zdjęcia, kiedy Daniel już dopływał do brzegu…pewnie gdy był na pełnym morzu nie było go widać wśród wzburzonych fal? Może innym razem?
No i kamperek, super pomysł na turystykę i biwakowanie. Niezależność, mobilność, w miarę wygodny – czego więcej chcieć w takiej podróży. Nazwa "bolidu" jak najbardziej odpowiednia:-) Niech Wam służy jak najlepiej. Będziemy trzymac kciuki.
Ciekawe co takiego stało się rankiem?
 
 
minirtw
Daniel Drążkiewicz i Martyna Kołodziejska
zwiedził 8% świata (16 państw)
Zasoby: 107 wpisów107 267 komentarzy267 1375 zdjęć1375 1 plik multimedialny1
 
Moje podróże
31.01.2009 - 09.08.2009