Geoblog.pl    minirtw    Podróże    mini RTW    Miasto krawców
Zwiń mapę
2009
20
mar

Miasto krawców

 
Wietnam
Wietnam, Hội An
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 18924 km
 
Nie odzywaliśmy się przez kilka ostatnich dni, gdyż niestety cierpiałam na niemoc twórczą. Może jest to spowodowane, jak zasugerował tata Daniela, brakiem komentarzy pod mą „twórczością”? Czy ktokolwiek to jeszcze czyta?
No, ale po tej krótkiej dygresji wracajmy do głównego wątku. Autobus, który po nas podjechał był zjawiskiem niecodziennym, przynajmniej jak na europejskie standardy i zdecydowanie zasługiwał na nadaną mu przez miejscowych nazwę, czyli „sleeping bus”. Zamiast siedzeń były łóżka i co ciekawe tak sprytnie ułożone, że w normalnych gabarytów autobusie zmieściło się aż 39 takich miejsc, czyli niewiele mniej niż zazwyczaj siedzeń, a o ile większy komfort. Właściwie można by się tam było naprawdę nieźle wyspać, gdyby nie wietnamscy kierowcy autobusów, którzy w nosie mają to, że jest noc i ludzie wykupili miejsca leżące w innym celu niż wysłuchiwanie głośno rozkręconego wietnamskiego popu... No i oczywiście pasja z jaką używają klaksonu.
Zamiłowanie Wietnamczyków do nadużywania klaksonu wymaga kilku słów komentarza. Początkowo zastanawialiśmy się dlaczego oni wiecznie na wszystkich i na wszystko trąbią i to według nas bez powodu. Po pewnym czasie doszliśmy do wniosku, że tu klakson ma inne znaczenie niż u nas. My używamy go tylko w dwóch przypadkach; jako o strzeżenia i gdy chcemy innemu uczestnikowi ruchu bez słów powiedzieć co o nim myślimy. Tu natomiast klakson jest wyjątkowo irytującym sposobem przekazywania wszem i wobec informacji: uuu jadę, uciekajcie. Stosują go wszyscy jadący na raz, właściwie bez dłuższych przerw więc możecie sobie wyobrazić jazgot, który nam od kilku dni towarzyszy.
Do Hoi An nie przybyliśmy ze względu na to, że UNESCO umieściło je na liście światowego dziedzictwa, tylko ze zdecydowanie bardziej prozaicznego powodu. Hoi An to słynne na cały Wietnam miasto krawców. Na 78 tysięcy mieszkańców działa ponad 300 salonów krawieckich, które specjalizują się przede wszystkim w szyciu męskich garniturów. Może „specjalizują” to nie jest odpowiednie słowo- część z nich naprawdę zna się na swoim fachu i to oni wyrobili dobrą renomę tej miejscowości, natomiast sąsiedzi podpatrzyli, że im się dobrze wiedzie i na zasadzie „szyć każdy może, trochę lepiej lub o niebo gorzej” w ciągu kilku ostatnich lat jak grzyby po deszczu wyrastały nowe salony.
Z racji, że ceny mają zdecydowanie konkurencyjne, Daniel postanowił się skusić na miejscowy wyrób i poważnie wzbogacił swą garderobę. Niektórzy noszą „V” jak Vistula, inni „V” jak Vietnam :) Tak więc przez dwa dni biegaliśmy po krawcach na przymiarki, w przerwach rozkoszując się urodą wąskich uliczek z małymi żółtymi kamieniczkami.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (6)
DODAJ KOMENTARZ
gsz
gsz - 2009-03-23 20:11
Ależ oczywiście, że ktoś to czyta! Nawet nie spodziewacie się kto:P
Nie wiem, czy mnie jeszcze pamiętacie - chodziliśmy przez chwilę razem na niderlandzki w Poznaniu jakieś 3-4 lata temu (byłam w grupie tylko przez pierwsze trzy miesiące, bo potem wyjechałam).
Jakieś 2 dni temu przez zupełny przypadek trafiłam jakąś wielce okrężną drogą na profil któregoś z Was na Naszej Klasie, skąd doprowadził mnie tutaj link przez Was zostawiony. I nawet nie wiecie, jak mnie Wasz blog wciągnął - tego samego wieczoru przeczytałam wszystkie wpisy i nadal jestem pod niesamowitym wrażeniem! W ogóle sam pomysł - nie muszę chyba wspominać, że ogromnie zazdroszczę, ale też i podziwiam za organizację i odwagę:) Z niecierpliwością czekałam na kolejne wpisy i wreszcie się doczekałam:) Bawcie się dobrze hen tam daleko, kibicuję z Poznania!
Gośka
 
miniek
miniek - 2009-03-23 20:31
Jak najbardziej zgadzam się z przedmówczynią. Przypuszczam, że macie więcej wielbicieli niż się Wam wydaje :) Ja osobiście wciągnąłem się do tego stopnia, że każde słowo z Waszego blogu połykam jak tonący powietrze i codziennie sprawdzam czy czasami nie dodaliście nowego, mrożącego krew w żyłach wpisu z kompletem zdjęć, żeby na końcu odetchnąć z ulgą, że jesteście cali i zdrowi z nową przygodą za sobą.
Cała rodzinka trzyma za Was kciuki ;)
 
ula
ula - 2009-03-23 21:04
co to ma być za prowokacja??? ze swojej strony oświadczam, że zaglądam do Was niemal codziennie w oczekiwaniu na kolejnego posta! a co do komentarzy, to cóż mam Wam pisać..? za każdym razem musiałabym bazgrolić to samo.. a nie chcę się powtarzać. więc napiszę raz, a dobrze-drukowanymi: OPISY I ZDJĘCIA SĄ SUPER. ZAZDROSZCZĘ WAM. I PODZIWIAM JEDNOCZEŚNIE. i to by było na tyle ode mnie;) pozdrawiam:)
 
Marcin i Ania:)
Marcin i Ania:) - 2009-03-23 21:30
No no Danielu, gustowne wdzianko rzec by można, w sam raz na dalsze wojaże;D przy ilości ubrań jakie wzięliście to w sumie odważny krok taki zakup, ciekawe tylko jak planujecie go transportować? Czy też może jest on już w drodze do Polski?:)
Pozdrawiamy serdecznie z Poznania, w którym jest piękna wiosenna pogoda (czytać: deszcz i do 10stopni w porywach szaleństwa) a i zapewniamy was, że czytelników macie, ale po przeczytaniu notatek tak dech zapiera, że aż nie da się nic napisac:) aaa no i dziękujemy bardzo za kartkę i czekamy na kolejne:) a tymczasem przesyłamy gorące uściski (również Marcin:))!
 
asiaileszek
asiaileszek - 2009-03-23 22:58
Wow, ale sypnęło!!!
Zgadzam się Gosią, witaj Michasiu, fajnie, że tu zawitałeś, szacun dla Poznania i okolic!
Martynko, dziękujemy za przełamanie niemocy:-)
Wiecie doskonale, że Wasze losy śledzą dziesiątki wiernych sympatyków. Nawet w rozmowach z przypadkowo spotkanymi znajomymi czy rodzinką rozmowa zaczyna się od słów: „a czytałeś ostanio na blogu, że ….” Albo „ a widziałes te zdjęcia z….”
No i oczym będziemy sobie rozmawiać jak Cię wena tak będzie opuszczać???
Prosimy nie wystawiać nas na tego typu frustracje i z góry dziękujemy:-)
No i nieustająco będziemy się domagać dużej porcji fotoreportaży, Danielu-liczymy na Ciebie, niech się alfa grzeje!
Podróż mieliście rzeczywiście fascynującą, takie autobusy to niezły wynalazek, dlaczego nikt w Europie, szczególnie na długich trasach nie pomyslał o takim rozwiązaniu? Na pocieszenie pozostaje fakt, że klaksonów u nas deczko mniej…
Najważniejsze jednak, że dotarliście wreszcie do właściwego krawca! Podczas tej podróży już zapomnieliśmy jak Daniel wygląda w garniturku…extra!
a Richard Gere może Ci co najwyżej krawat wiązać:-)
 
minirtw
minirtw - 2009-03-26 03:12
Gosiu, oczywiście, ze Cię pamiętamy! Jak mogłoby być inaczej? Aczkolwiek droga jaka doszłaś do naszego bloga jest imponująca :) B. miła niespodzianka :)
Ulka, no cóż prawem autora jest prowokować, chociaż troszeczkę :)
A o niektórych czytelnikach, Michale, wiemy już od dawna i tym bardziej pozdrawiamy.
Marcinie i Aniu- rzeczywiście 2 garnitury, 2 dodatkowe pary spodni, marynarka, kurtka, płaszcz, 6 koszul i 4 krawaty trudno byłoby spakować do naszych plecaków. Tak więc po paczkę przyjechała poczta wietnamska, czyli pani na skuterku z wagą łazienkową pod pachą :) Dla oszczędności wysłaliśmy drogą morską- paczka idzie 3-4 miesięcy, więc jest szansa, że Daniel sam sobie ją odbierze :)
Drogie LAO serdecznie pozdrawiamy i dziękujemy- na Was zawsze można liczyć!
 
 
minirtw
Daniel Drążkiewicz i Martyna Kołodziejska
zwiedził 8% świata (16 państw)
Zasoby: 107 wpisów107 267 komentarzy267 1375 zdjęć1375 1 plik multimedialny1
 
Moje podróże
31.01.2009 - 09.08.2009