Geoblog.pl    minirtw    Podróże    mini RTW    Martyna&Daniel vs komunikacja miejska 1:0
Zwiń mapę
2009
06
lut

Martyna&Daniel vs komunikacja miejska 1:0

 
Singapur
Singapur, Singapore
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12026 km
 
Dzisiejszego dnia jakby wszystko sprzysiężyło się przeciwko nam. Pokój musieliśmy opuścić do 12, a autobus do Malakki był dopiero o 19, więc postanowiliśmy zostawić plecaki w jakiejś przechowalni bagażu, a sami pójść w miasto. I tu właśnie pojawił się pierwszy problem: na 4-milionowe miasto jakim jest Singapur są dwie przechowalnie, z czego jedna na bagaż podręczny, a druga znajduje się na lotnisku, zdecydowanie nie w centrum (godzina drogi w jedną stronę). Nim oddaliśmy bagaż na lotnisku i wróciliśmy do centrum zrobiła się nam 14.30. Upewniwszy się w informacji turystycznej, że autobus na dworzec autobusowy jedzie w sumie około 40 minut z przesiadką, stwierdziliśmy, że najbezpieczniej będzie wyruszyć po raz kolejny w drogę na lotnisko już o 16.30. Więc na zwiedzanie zostały nam tylko 2 godziny…
Nie mamy już ani sił, ani czasu pisać co dzisiaj zobaczyliśmy, więc sobie dla pamięci referujemy tu po krótce: kościół Św.Andrzeja, ratusz, Sąd Najwyższy, Stary Parlament, pomnik Rufflesa, Merilon, Victoria Koncert Hall. Tak, tak, to wszystko w dwie godziny, tacy jesteśmy sprawni
Równo o 16:30, trzymając się planu ruszyliśmy metrem w stronę lotniska, aby odebrać bagaże. Na miejscu byliśmy o 17:15 i po odebraniu plecaków ustawiliśmy się niemałej kolejce do autobusu. Autobus miał jechać 15 min, po czym przesiadka i już tylko 2-3 przystanki do celu. Wsiedliśmy więc spokojnie i po paru minutach Martyna dla pewności spytała jednego z pasażerów, czy nasza stacja nie jest przypadkiem ostatnią, co byśmy jej nie przegapili. Odpowiedziano nam, że rzeczywiście jest ostatnią i że droga zajmie spokojnie godzinkę… Tak, nie kwadrans ale godzinę, a potem jeszcze przesiadka dalsza część trasy. Działo się to o 17:30, więc z prostego rachunku możecie się domyślać jak byliśmy wkurzeni i jak ciepłe słowa padały z naszych ust pod adresem Pani z informacji. Najgorsze w tym było to, że mając obliczoną ilość S$, taksówka na całym dystansie nie wchodziła w grę. Postanowiliśmy dojechać do stacji przesiadkowej i tam złapać taksę. Rozwiązanie było na granicy szans powodzenia, ale cóż począć. Martyna przez całą trasę wypatrywała linii metra (w tej części miasta kolejka nadziemna), do której można by się przesiąść i dogodnie dojechać. Okazja nadarzyła się około 18:20. Instruowani przez młodych hindusa z chińczykiem uciekliśmy z autobusu i ruszyliśmy w stronę stacji metra. Mieliśmy jechać jeden przystanek, poczym przesiąść się w linię jadącą już bezpośrednio na dworzec autobusowy. Kupiliśmy szybko jeden bilet w automacie i ja już biegłem aby trzymać pociąg (jakby co i w jakikolwiek zresztą sposób miałbym go zatrzymać) a Martyna miała dokupić drugi i biec tuż za mną. Niestety automat postanowił nie przyjąć banknotu 2S$, jaki Martyna mu oferowała. Musiała więc szybko rozmieniać w sklepiku obok. Oczywiście w tym czasie nadjechała kolejka, więc ile sil w gardle próbowałem ją poganiać, nie wiedząc jeszcze o kłopotach z banknotem. Udało się jednak nań zdążyć i po chwili przesiedliśmy się do właściwej linii i byliśmy w drodze na dworzec.

Oznakowanie naszej stacji docelowej pozostawiało wiele do życzenia. Gdy wyłoniliśmy się z podziemi po dworcu autobusowym nie było śladu, a do godziny 0 zostało nam jakieś 10 minut. Zapytana Chinka kazała nam przejść na drugą stronę ulicy, czyli oczywiście z powrotem pod ziemię i przez całą stację metra. Warto zauważyć, że to wszystko działo się przy udziale naszych wielkich, nie lekkich niestety, tobołów. Żeby było szybciej Daniel wziął mój plecak na plecy, a swój początkowo ciągnął na kółeczkach, a w chwili największego uniesienia zarzucił kółeczka, chwycił go oburącz (24 kg!!!) i parł niczym taran do przodu. Ja natomiast niosłam dwa podręczne plecaki z aparatami i laptopem i próbowałam przecierać szlaki.
Autobus znaleźliśmy za pięć siódma, tak więc zdążyłam jeszcze kupić coś do zjedzenia. Sam autobus był zjawiskiem dość niecodziennym: wielkości klasycznego, ale tylko z 3, znacznie szerszymi fotelami w jednym rzędzie, których też zresztą było znacznie mniej, więc jechało się po królewsku. Po godzinie jazdy minęliśmy granicę. Przekonaliśmy się jak szybko przyzwyczailiśmy się do Europy bez granic i czekanie w kolejce nas zaskoczyło. Ale przynajmniej dostaliśmy pieczątki.
Późnym wieczorem, padnięci po tym biegu maratońskim z plecakami dotarliśmy na dworzec w Melacce i postanowiliśmy zafundować sobie luksus w postaci taksówki. Jak się później okazało słono przepłaciliśmy.
Nasze schronisko pozostawiało dużo do życzenia, szczególnie jeśli się przywykło do singapurskich luksusów w postaci bardzo czystego pokoju, wygodnego łóżka i klimatyzacji. Stwierdziliśmy jednak, że jest za późno i jesteśmy zbyt zmęczeni, żeby zwracać uwagę na takie drobiazgi. No i chyba pora przyzwyczajać się do troszkę niższych standardów- przez najbliższe dwa miesiące będzie już tylko gorzej :-/
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (7)
DODAJ KOMENTARZ
Ola (znajoma z Mannheim i z Poznania;-)
Ola (znajoma z Mannheim i z Poznania;-) - 2009-02-07 14:36
Witajcie:))))))!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Bardzo ciekawie się czyta....poza tym fajnie wiedzieć, co u Was:) Zdjęcia dorównują tekstowi, a tekst dorówuje zdjęciom:) Tworzycie coś w rodzaju książki z ciekawymi obrazkami, i być może jedynej, którą - przy mojej setce obowiązków na dzień - będę czytać przez następne pół roku, także liczę na Was:)

Pozdrawiam bardzo, bardzo cieplooooooooo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
 
asiaileszek
asiaileszek - 2009-02-07 19:25
I mamy mały horror....Kiedyś musiał przyjśc taki dzien. Żeby było śmieszniej piszę po raz drugi komentarz, bo mnie wylogowało z geobloga...
Ale, nie takie tragedie świat zna:-)

Ciekawie wygląda porównanie klimatów obu świątyni, ciekawe jak na tym tle wypada kościół katolicki?
A są tam przybytki naszych starszych braci w wierze?

Co do historii z wyjazdem to okazuje się, ze ten doskonale zorganizowany kraj ma również swoje słabe punkty...
Ważne, że macia farta do ludzi i chetnie Wam pomagają, a to Chinka, a to Hindus...Sympatycznie:-)
Tylko ten bieg z plecakami wyglądał niesamowicie, czyżby to zaczątek jakieś nowej konkurencji...:-)
A na poważnie, okazuje się,że nie wszystko da się precyzyjnie zaplanować i zorganizować.
Zawsze jest jakiś margines niewiadomej. Ale, co byłaby to za przygoda gdyby wszystko przebiegało zgodnie z planem jakiegoś biura podróży...
Ważne, że wszystko zakończyło się dobrze i mogliście odpocząć w tym dziwnym autobusie:-)
Czekamy teraz na wieści z Malaki i pewnie wkrótce z Kuala Lumpur, no i zdjęcia!

Czuję, że dziś dołączy do nas nowy komentator z Poznania....

Udanego malezyjskiego otwarcia!!!
 
wierna czytelniczka z Poznania
wierna czytelniczka z Poznania - 2009-02-07 20:05
Jestem również Waszą najwierniejszą czytelniczką,ale nie nauczyliście mnie przed wyjazdem pisać komentarzy tzn.zalogować się.Dzisiaj zrobił to pan Leszek i od razu piszę. A przede wszystkim prowadzę kolportaż z Waszej podróży dla osób nieposiadających komputer(babcia i ciocia)Podróżują razem z Wami. Codziennie przed pracą rozwożę im świeże wiadomości od WAS Jesteśmy z Wami.Dziękujemy za tak świetne opisy i zdjęcia
POZDRAWIAMY WAS i czekamy na wiadomości z Kuala Lumpur
 
asiaileszek
asiaileszek - 2009-02-07 23:04
ha,ha...i mamy nowego/starego czytelnika/komentatora.
teraz będzie nam raźniej:-)
a swoją drogę świetny pomysł na informowanie bezinternetowców, jutro przekażę Zuzi cały kilkudniowy reportaż.
na pewno będzie zachwycona:-)
a w KL niedługo będzie poranek, jest koło 6.00
radosnego:-)
 
Ania kuzynka:)
Ania kuzynka:) - 2009-02-08 12:43
Witajcie Obywatele Świata! Dopiero parę dni Was nie ma a już tyle przygód i sensacji, aż boje się wiedzieć co będzie później! A gdzie podziały się zdjęcia do 2 ostatnich notatek? Z mamą i Marcinem też pilnie śledzimy Wasze przygody i życzymy powodzenia w podbojach Malezji no i czekamy na nowe wieści:)
 
minirtw
minirtw - 2009-02-08 17:10
Cieszymy sie Olu, ze udalo Ci sie na chwilke oderwac od akt i usiasc przed komputerem, bo juz myslelismy, ze o nas zapomialas ;-) Czytac trzeba regularnie, bo latwo popasc w zaleglosci, a tych chyba nie lubisz;-)

Teraz, kiedy dolaczyla Wierna Czytelniczka z Poznania, mamy juz komplecik ;-)

A Anie prosimy o cierpliwosc, bo wrzucenie zdjec wymaga troszke czasu, a tego nam po stworzeniu relacji za duzo nie pozostaje. Postaramy sie wkrotce uzupelnic niedostatki:-)

Pozdrawiamy Wszystkich!
 
Krzysztof Rusin
Krzysztof Rusin - 2009-02-27 22:16
Dziś i ja dołączam do Waszej wspanialej podróży. No i oczywiście trzymam za Was kciuki.
 
 
minirtw
Daniel Drążkiewicz i Martyna Kołodziejska
zwiedził 8% świata (16 państw)
Zasoby: 107 wpisów107 267 komentarzy267 1375 zdjęć1375 1 plik multimedialny1
 
Moje podróże
31.01.2009 - 09.08.2009