Geoblog.pl    minirtw    Podróże    mini RTW    Hop-on bus around Singapore
Zwiń mapę
2009
05
lut

Hop-on bus around Singapore

 
Singapur
Singapur, Singapore
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12026 km
 
Wcześnie rano (no dobrze, może troszkę później, gdyż zmiana czasu ciągle jeszcze troszkę doskwiera) udaliśmy się w poszukiwaniu przystanku SIA hop–on bus, który miał nas obwieźć po najważniejszych atrakcjach Singapuru. W tym miejscu wypada po raz kolejny złożyć ukłon w kierunku Singapore Airlines- organizatora tych wycieczek, które nie dosyć, że według normalnej taryfy są dwukrotnie tańsze niż u konkurencji, to jeszcze osoby, które przyleciały tymi liniami dostają 50% zniżkę!!!
Przystanek z racji remontów w tych okolicach był mocno schowany więc zanim jeszcze nań dotarliśmy już zdążyliśmy się nieźle zgrzać, A wszystkiemu była winna pogoda, Zauważyliśmy pewną prawidłowość: ramo przez zachmurzone niebo świeci słońce, by po godzinie 14 schować się za chmurami, z których późnym popołudniem zacznie padać deszcz.
Pierwszym przystankiem na trasie by Fort Canning- była, otoczona parkiem, brytyjska forteca na wzgórzu. Widok niezbyt zachwycający, a z całej fortecy została jedynie symboliczna brama, tak więc podsumowując dziesięciominutowa wspinaczka po schodach w 30- stopniowy upale nie opłaciła się.
Wtedy też stwierdziliśmy, że nie watro zatrzymywać się na każdym przystanku, tylko trzeba wybierać te co ciekawsze. Za taki uznaliśmy Istanę…, czyli pałac prezydencki. Pałacu jednak nie zobaczyliśmy nawet z daleka, gdyż gdy tylko przybliżyliśmy się do bramy to 2 z 6 pilnujących policjantów natychmiast w bardzo uprzejmy, ale równie stanowczy sposób poinformowało nas, że pałacu nawet z zewnątrz zobaczyć się nie da.
Machnąwszy ręką na prezydenta (w końcu nawet Buckingham Palace można zobaczyć), udaliśmy się do Muzeum Narodowego znajdującego się w starym, pięknym budynku, który podczas renowacji w 2004 został,,, dwukrotnie powiększony. Tak czarować potrafią tylko w Singapurze :)
Część dotyczącą historii Singapuru zdecydowanie można nazwać multimedialną i interaktywną: slajdy, filmy, muzyka, pokazy…\\
Kolejnym punktem programu była wizyta w Littre India, gdzie w oparach wonnych kadzideł odnaleźliśmy świątynię Kali. Zdjąwszy obowiązkowo sandacze wkroczyliśmy doń tonąc w ferii barw i błysku złota. Teraz zapach kadzidełek stał się tak ciężki, że trudno było oddychać. Po szybkim zapoznaniu z plastikowymi ołtarzami ruszyliśmy dalej. Tym razem do meczetu, dla odmiany.
Tutaj poza bosymi stopami przyodziano Martynę w „skromną” suknię, a mnie w spódnicę, czyli modnie, po bożemu i wygodnie. Meczet, po wizycie w świątyni hinduskiej, koił oczy spokojem i ascetyzmem. Jako, że plan był napięty rzuciliśmy jeszcze okiem na inny, największy meczet dzielnicy Arabskiej i jechaliśmy dalej.
Będąc w Singapurze nie można nie odwiedzić Raffles Hotel i powrócić do klimatu brytyjskiej kolonii. Był to swego czasu najlepszy hotel w mieście, w którym wypadało bywać- nawet Singapurczycy co jakiś czas wykupywali sobie tu pokój na kilka nocy.
Kolejne dwa punkty naszej wycieczki były „naj” to znaczy największa fontanna i najwyższy diabelski młyn.
Największa fontanna, jak zresztą większość atrakcji Singapuru, znajdowała się w ramach centrum handlowego i żeby do niej dotrzeć trzeba było przejść przez galerię handlową. Podejście do fontanny było zdecydowanie utrudnione, gdyż była okupowana przez dzieciaki ubrane w identyczne czerwone lub zielone T-shirty. A były ich setki, a każde zachowywało się jakby wyciągnąć je żywcem z japońskiej kreskówki i nafaszerować amfetaminą.
Najciekawsze, czyli Singapore Flyer zostawiliśmy sobie na koniec. Panorama ze 165-cio metrowego diabelskiego młyna robi naprawdę piorunujące wrażenie: z góry widać nie tylko cały Singapur, ale także Malezję i Indonezję. Myśleliśmy, że 30-minutowa przejażdżka będzie się nam dłużyć, a było wręcz przeciwnie- zdecydowanie za krótko, o czym z pewnością przekonają Was zdjęcia.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (18)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
asiaileszek
asiaileszek - 2009-02-07 18:20
O jak miło:-) Już jesteście, teraz się wygodnie rozsiądę i będę razem z mamą smakował Waszych przygód.
Obserwując wycieczkę po mieście mam wrażenie, że przewodniki po głównych atrakcjach turystycznych nie uwzlędniają kilku, jak sie okazuje, ważnych szczegółów...Dobrze, że tych ciekawych miejsc jest tak wiele i zawsze znajdzie sie coś ciekawego.
A prezydenta obejrzycie sobie po powrocie, w kraju nad Wisłą, też ciekawostka na skalę światową...hmm...
Interesująco wygląda porównanie klimatu obu świątyń. Ciekaw jestem jak na ich tle wypadłaby świątynia katolicka...Bo chyba takie też są w tym zakątku świata? A nasi starsi bracia w wierze tez tam dobili? Pewnie tak, bo gdzie ich nie ma, szczególnie, gdy tam są takie pieniądze..:-)
Dwa ostatnie punkty "naj" wymagają juz ilustracji fotograficznej...Jakoś ciężko sobie wyobrazić to co opisujecie....Indonezja, Malezja widoczna z diabelskiego koła...? Niesamowite! Czekamy na foto!

 
 
minirtw
Daniel Drążkiewicz i Martyna Kołodziejska
zwiedził 8% świata (16 państw)
Zasoby: 107 wpisów107 267 komentarzy267 1375 zdjęć1375 1 plik multimedialny1
 
Moje podróże
31.01.2009 - 09.08.2009