Na początku dzisiejszej relacji chcielibyśmy złożyć Wam, drodzy Czytelnicy, życzenia zdrowych, spokojnych i radosnych Świąt Wielkiej Nocy. Obchodźcie je w tym roku tym bardziej świątecznie niż zazwyczaj, gdyż musicie je obchodzić również za nas :)
Jak wyglądają święta Wielkanocne w Azji? Odpowiedź będzie krótka: nie wyglądają. Prawda jest taka, że stary Grinch dał sobie spokój z Bożym Narodzeniem, przyjechał do Azji i ukradł Wielkanoc. W Chinach przez ostatnie trzy tygodnie nie zobaczyliśmy chociażby jednego symbolu nadchodzących świąt: ani jednej pisanki, ani jednego zajączka tudzież baranka- nic. W Makao natomiast zobaczyliśmy jedną, jedyną pisankę- przed kasynem, promującą nową grę: „EGGstravaganza”. A tak nawet w kościołach ograniczono się do wywieszenia kartki A4 z rozkładem mszy w trakcie Wielkiego Tygodnia.
Zaopatrzeni w tę wiedzę, po świątecznym jajeczku (patrz zdjęcia :D), postanowiliśmy udać się na mszę do katedry. Msza była raczej klasyczna: po portugalsku, celebrowana przez hinduskiego księdza, któremu asystowały zastępy chińskich i portugalskich ministrantek, a każde kolejno wypowiadane słowo kończyło się na „s” tudzież „sz”. Potęga mszy w kościele katolickim polega jednak na tym, że bez względu na to ile wpakuje się tam „s” i „sz” zawsze wiadomo w którym momencie się aktualnie znajdujemy. I tylko tu odczuliśmy dziś świąteczną atmosferę- ludzie przyszli elegancko ubrani i po mszy składali sobie życzenia. Uliczkę dalej, natomiast, toczyło się normalne życie: muzea, sklepy, fryzjerzy - wszystko pracowało jak w dzień powszedni. Tak więc jeżeli kogoś męczy coroczny świąteczny obrządek - zapraszamy do Azji- tu się przekona o ile bardziej męczący jest jego brak.